Meldunek nr 1.
Dziwne mam te zapędy z meldunkami, psycholog by to pewnie wytłumaczył 😀
Bo – nie jestem córką wojskowego.
To ja z Hamburgiem, odbijamy się w szkłach niesamowitej Elbphilharmonie
Ale jestem projektantką.
Czyli należę do grona osób, które własnymi decyzjami w trakcie procesu projektowego (doborem formy i materiałów) wpływają na to, co pojawia się:
• fizycznie na rynku,
• po zupełnie zakończonym procesie użytkowania – na śmietnisku,
• a potem w segregacji, w recyklingu i – W ŚRODOWISKU.
Dlatego systematycznie chcę dawać światu znać, jak rozliczam się ze środowiskiem, bo jako twórca i projektant wysyłam w świat produkty fizyczne.
Przejście całości planowania na elektronikę odpowiedzią nie jest, bo, abstrahując od potrzeby ręcznego tworzenia i pisania – komputer, laptop czy telefon – pobiera energię, a pobór wzrasta wraz z ilością otwartych aplikacji/obciążeniem systemu.
Czasem można się zdziwić, jakie to są ilości. Potrafią dobić do sporej, tradycyjnej, żarowej żarówy.
Także to nie jest tak, że elektronika to jest najprostsza i jedyna dla cywilizacji droga.
Dziś wspomnę o działaniach, które nie tylko wprowadzam obecnie, na świeżo, ale i o
decyzjach, które podjęłam już znacznie wcześniej; na samym etapie tworzenia Plannerkowych produktów.
Niewprowadzenie do oferty plannerów czy notesów z okładką z tzw. ekoskóry (zwanej jeszcze skórą sztuczną, skórą syntetyczną, czy – teraz rzadziej – skajem czy vinylem).
Jest to przeważnie tkanina z tworzywa sztucznego pokrywana innym tworzywem sztucznym – często PCV, polichlorkiem winylu. Tworzywem sztucznym, któremu nadaje się przemysłowo fakturę udającą fakturę skóry, siateczki itd.
Nie znoszę określeń: “skóra syntetyczna”, “skóra sztuczna”, a tym bardziej “ekoskóra”. Skaj, kojarzący mi się z zajęciami ZPT w podstawówce mniej mi mydli oczy; czuło się, czym on często jest.
Nie decyduję się również na oprawy z tkanin wyglądających jak naturalne, a będących sztucznymi.
W ofercie mam wydawnictwa z okładkami z tektury czy kartonu.
Okładka granatowego Plannera•Es (znajdziesz go tu >>) jest natomiast dodatkowo powleczona folią.
Stąd jej elegancki satynowy lekki połysk i łatwość utrzymania w czystości: można ją przecierać wilgotną szmatką, nawet z detergentem.
A żeby ją uszkodzić “zalaniem” – trzeba by płyn wlać do środka Plannera, a nie na okładkę.
Cały czas szukam sposobów na minimalizowanie użycia folii, stąd eksperymenty z krokiem dalej – decyzja o:
wprowadzeniu do oferty Plannera z okładką powleczoną tylko i wyłącznie okleiną papierową:
Tak! Okładka granatowego Plannera•Ka jest czysto papierowa!
Tak! Trzeba o niego dbać zupełnie inaczej niż o przedmiot z tworzywa. Ale przecież tak samo dbamy np. o buty ze skóry czy inne cenności.
Kiedy kupiłam sobie pierwsze w życiu, skórzane, czarne wymarzone oficerki, nasz szczeniak pierwszej nocy zostawił na nich ślady małych, ostrych ząbków.
Pamiętam też, jak pierwszego dnia nowy telefon upadł mi na francuski bruk.
Także – znam ten ból.
Ale po pierwsze – jestem zdania, że Planeta może ode mnie tego nastawienia na większą staranność oczekiwać.
Po drugie (jako wielbicielce moich ukochanych przedmiotów przyszło mi to późno) uważam, że skaza, która nam się przydarzyła już podczas użytkowania, nie może nam odbierać całej frajdy działania!
Nie wpływa przecież na funkcjonalność systemu do planowania czy merytorycznej wartości wnętrza naszych zapisek.
Pozostaje znakiem specjalnym, pamiątką.
Na dzień dzisiejszy ostrożnie podchodzę do nowych papierowych mielonych powłok, przyglądam się im uważnie.
Od razu dam znać, że mój granatowy Planner•Ka po pół roku bardzo intensywnego użytkowania dzień po dniu – nie ma żadnych plam ani uszkodzeń (choć w torebce i w walizkach nosiłam go w Etui, do czego bardzo zachęcam).
No właśnie, skoro o tym mowa, to kolejnym krokiem było:
Wprowadzenie do oferty Etui z tkaniny naturalnej, ale o grubym splocie.
Oparłam się wszystkim formom i wachlarzom etui czy pokrowców z tworzyw sztucznych.
Opowiadam o etui tutaj >> i podkreślam, że składa się z bawełny.
Nie jest to produkt rachityczny, to tkanina o solidnej gramaturze, którą można również po prostu prać.
Nie znajdziesz u mnie suchościeralnych arkuszy z tworzyw sztucznych ani “karteczek” elektrostatycznych z tworzywa.
I koniec.
Wszystkie Plannerkowe produkty powstają w Polsce.
Opakowaniowy minimalizm – tylko funkcjonalność i ochrona.
Żadnych ozdobników, tkanin, zwłaszcza, jeśli są z tworzyw sztucznych.
Korzystam z kartonów szarych, nadających się do recyklingu.
Minimalizuję użycie folii w paczkach. Jedynie Plannery są powleczone jak najcieńszą folią ochronną.
Nie używam wypełniaczy i “amortyzowaczy” z tworzyw sztucznych.
Jeśli znajdziesz takie w paczce z większą ilością Plannerów – są przeze mnie użyte ponownie, korzystam z tego, co przyszło do mnie.
Nie dorzucam do przesyłek druków czysto promocyjno-informacyjnych – ulotek, bilecików, informacji. Jeśli chcę coś z przesyłką przekazać, gdzieś zaprosić, zostawić jakąś informację, fakturę – zawieram ją zawsze w mailu, który wysyłam po nadaniu przesyłki (jeśli czekasz na przesyłkę ode mnie – nie przegap również maila – znajdziesz tam dużo informacji i przydatnych dla Ciebie i dopełniających produkt linków).
Co nowego?
Wraz z końcem partii foliopaków rezygnuję z dodatkowego zabezpieczenia paczki workiem foliowym.I to jest jak na razie rozkrok tragiczny – po nocach śnią mi się kurierzy ciskający paczkami z moimi maleństwami wprost w kałuże, bądź zostawiający je na słupkach ogrodzeń w beznadziejnym, gęstym deszczu. Plannerkowe produkty to są produkty papierowe, o starannym dizajnie i wykończeniu, boję się tej wilgoci. Zwłaszcza, że unikam również taśm klejących.
Z drugiej strony – wiem, że o ile paczki mogą być ciskane (dlatego pakuję je w specjalne opakowania do książek) o tyle nikt ich nie wrzuca w kałuże. I ten kawał grubej folii, który musicie po rozpakowaniu wyrzucić na śmieci – po prostu mnie boli.
Szukam na razie innych dróg, pracuję obecnie nad dwoma rozwiązaniami.
I tu jestem bardzo ciekawa Waszej opinii jako Klientów.
Bo może dla Ciebie ważniejsze jest to zabezpieczenie niż ta torba, którą potem trzeba wyrzucić?
Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Na dzisiaj tyle.
Takie refleksje i działania to nie są powody do dumy, ale mój obowiązek.
Podchodzę do tego tematu z pokorą i z zafrasowaniem.
Chcę żebyście o tych przemyśleniach, poszukiwaniach, długiej drodze i wielu, wielu decyzjach wiedzieli.
Żebyście też sami, głosując, pomagali mi rozstrzygać pewne kwestie.
Dziękuję,
ściskam!!!!
Aga.